Liczba fanek zabiegów igłowych rośnie dosłownie ekspresowo, bo czasy, kiedy uważałyśmy igłę za synonim operacji to już (na szczęście) przeszłość. Dzisiejsza medycyna estetyczna uwielbia wszelkiego rodzaju igły i kaniule, a samo ich stosowanie jest tak szybkie, bezpieczne i… niewidoczne, że ostrzyknąć możemy się nawet w przerwie na lunch.
Jak pokazują wyniki przeprowadzonej na nasze zlecenie ankiety „Piękno bez obaw”, niemal 80% kobiet w mniejszym lub większym stopniu interesuje się zabiegami z zakresu medycyny estetycznej – z tego ponad 45% z nich korzysta, a 50% wkrótce je planuje bądź nie wyklucza, że „poprawi” sobie coś w przyszłości. A co robimy? Wysokie miejsce w rankingu zajmują zabiegi z zakresu rewitalizacji i nawilżenia skóry, czyli np. mezoterapia. A jak mezoterapia, to igła. Zresztą jest też potrzebna do coraz bardziej popularnego powiększania ust (czy korygowania ich symetrii) a także niwelowania tkanki tłuszczowej poprzez nakłuwanie i wtłaczanie pod skórę konkretnych, „rozpuszczających” tłuszcz substancji. I dlatego właśnie dedykujemy ten tekst igłom i najpopularniejszym igłowym zabiegom dla tych z nas, które przygodę z ostrzykiwaniem dopiero zaczynają.
Co potrafią igły?
Prędzej powinnyśmy zapytać o to, czego nie potrafią, bo mając na uwadze stricte medycynę estetyczną, igła jest wynalazkiem na miarę koła. Igły potrafią zdziałać bowiem cuda – z ich pomocą można wymodelować rysy twarzy, wygładzić zmarszczki, zrewitalizować bądź ujędrnić skórę, a nawet w pewnym stopniu zastąpić chirurgiczny lifting. Igła zamiast skalpela? To chyba dobry układ, prawda? Reasumując: zabiegi z zastosowaniem igieł dają możliwość odżywienia i naprawdę głębokiego nawilżenia skóry, mogą pomóc zatrzymać postępujące efekty starzenia, a nawet odwrócić niektóre skutki upływu czasu i – dla wielu przede wszystkim – w mistrzowski sposób korygują urodę, a co za tym idzie, leczą z kompleksów.
Czy igła jest dla Ciebie?
Zapewne tak, a wszystko zależy od Twoich indywidualnych potrzeb. Oczywiście panie, których wiek można określić jako dojrzały zapewne wybiorą wypełniacze, by zredukować zmarszczki czy podnieść kontury twarzy, natomiast dwudziestolatka z garbkiem na nosie może zdecydować się np. na iniekcje z kwasu hialuronowego i w ten sposób osiągnąć dwie, a nawet trzy korzyści: wyprostować nos, uniknąć operacji plastycznej i pozbyć się kompleksów. A mezoterapia? Jeśli skóra jest bardzo odwodniona i przesuszona, nawet najlepszy krem nie zadziała tak skutecznie, jak właśnie ostrzykiwanie. Wąskie usta? Opadające kąciki? Kilka nakłuć i po problemie – oczywiście nie na zawsze, bo efekty utrzymają się średnio od 6 do 18 miesięcy, ale chyba warto te paręnaście minut pocierpieć. Można więc wysnuć wniosek, że dziewczyny 20+ najchętniej poprawiają delikatne mankamenty urody lub stosują profilaktykę anti-aging, panie 35+ działają antystarzeniowo, te po 45. r. ż. za pomocą igły chcą odwrócić efekty starzenia, a 60-latki dbają głównie o to, by ich skóra była w dobrej kondycji a zmarszczki… ładnie się układały. Tak, to też da się igłą zrobić!
Igłą w problem
Jednym z najlepszych przyjaciół igły jest bez wątpienia kwas hialuronowy. I nic dziwnego, wszak to para niemal idealna. Zastosowany umiejętnie kwas nie tylko powiększy usta, podniesie ich kąciki czy nawilży, ale także odbuduje utraconą objętość, wygładzi zmarszczki i bruzdy, jak również pozwoli modelować młodą, ale niesymetryczną twarz. Warto tu podkreślić, że we Francji – a przecież Francuzki to symbol elegancji – mezoterapia igłowa została okrzyknięta współczesnym kosmetykiem. Dlaczego? Bo doskonale i głęboko nawilża, odżywia i regeneruje. Lepiej niż jakikolwiek krem.
Drugą substancją kojarzoną z igłą jest niewątpliwie botoks, czyli toksyna botulinowa (jad kiełbasiany). Z założenia trucizna, w odpowiedniej ilości paraliżuje mięśnie, dzięki czemu zmarszczki ulegają wygładzeniu. I spokojnie – prawidłowo przeprowadzony zabieg nie zamraża mimiki twarzy! Naprawdę można mieć wygładzone zmarszczki i ruchome okolice oczu. Botoksem podobnie jak kwasem hialuronowym, można poprawić kształt nosa, skorygować tzw. dziąsłowy uśmiech czy pozbyć się problemu nadpotliwości a nawet zgrzytania zębami (bruksizmu).
Przy pomocy igły (lub kaniuli) można także wprowadzić pod skórę nici, które pozwalają podnieść owal twarzy, zarysować kształt żuchwy czy pozbyć się drugiego podbródka.
Warto także wiedzieć, że już samo nakłuwanie – nawet bez wprowadzania do skóry żadnych substancji – jest dla niej korzystne. Jak to możliwe? Chodzi o to, że nakłucia mobilizują skórę do regeneracji, w tym do produkcji kolagenu – mowa w takim wypadku o zabiegach mikronakłuwania.
W kontekście ciała warto poczytać o lipolizie iniekcyjnej, która pozwala pozbyć się komórek tłuszczowych nie tylko z brzucha czy ud, ale także z trudnych do wyćwiczenia miejsc, takich jak okolice kolan czy kostek. Dzięki zabiegowi można także poprawić proporcje ciała – gruszki lub jabłka. A, i jeszcze włosy! Igłowe zabiegi na skórę głowy, jak np. terapie peptydowe zatrzymują wypadanie włosów i świetnie wzmacniają ich cebulki, dzięki czemu nie dość, że wyrastają nowe baby hair, to jeszcze są mocniejsze.
Ała, to boli! A może nie?
Wszystko jest kwestią indywidualnej tolerancji bólu. Dla niektórych 30 minut podczas których zostaną nakłuci 30 razy to żadne wyzwanie, dla innych wizja jak z horroru. Ale od czego jest znieczulenie? Lekarz może zastosować znieczulenie miejscowe, jak choćby słynna maść Emla, a może sięgnąć po znieczulenie dentystyczne (lidocaina) a nawet obwodowe… w postaci zastrzyku. Uwaga: celowo piszemy lekarz, ponieważ wg prawa tylko lekarz może przeprowadzać zabiegi, podczas których przerwana zostanie ciągłość skóry. Kosmetyczki mogą wykonywać procedury na skórze, wszystko co jest wtłaczane w jej głąb to „działka” dla lekarza, który ma odpowiednie uprawnienia i umiejętności. Warto o tym przypominać, ponieważ jak pokazują wyniki naszej ankiety 45% pań poszłoby na zabieg z igłą do lekarza, ale aż 54% do kosmetyczki – co prawda sprawdzonej, ale nadal kosmetyczki.
#pieknobezobaw
Partnerem programu jest:
www.klinikalaperla.pl
www.facebook.com/pieknobezobaw/