Przedstawiamy kolejny fragment książki „101 rzeczy lepszych od diety”. Tym razem dowiesz się, jak dobierać stroje, by odejmowały kilogramy, wyszczuplały, a nie odwrotnie.
Brak akceptacji dla własnego ciała niesie za sobą skłonność, by je ukrywać, w nadziei, że gigantyczny zwój materiału zamaskuje nas i zatuszuje nasze zmartwienia. Nic z tego. Sprawi tylko, że będziemy wyglądały jak namioty. Znakomita figura, tak samo jak budynek, musi mieć solidne fundamenty. Twoja waga nie istnieje w próżni, to nie jakaś abstrakcyjna cyfra, która definiuje istotę twojej egzystencji. Twoja sylwetka to całe twoje ciało – począwszy od koniuszków palców aż po rzęsy – a nie tylko boczki i znienawidzone kilogramy, które wpędzają cię w dołek. Dlatego musisz zacząć pielęgnować pozytywny obraz całej nowej siebie. Wyobraź go sobie, a niebawem stanie się rzeczywistością. Swoją wędrówkę ku wyżynom zacznij od parteru.
1. Nigdy nie kupuj ubrań dla kobiety, którą chciała byś być, ale dla tej, którą jesteś.
Wszystkie je mamy, czyż nie? Pantofle w orientalne wzory. Skórzane spodnie. Sukienkę baby doll, filcowy kapelusz w stylu tego, który nosi Justin Timberlake, superkrótkie szorty, które tak świetnie leżały na Kate Moss. Wszystkie te rzeczy kupiłyśmy w imię życia, o którym marzymy, a nie tego, które mamy faktycznie. Mój świat jest pełen spontanicznych zakupów dla kobiety, którą nigdy nie będę: rękawice do masażu ud (jakoś nie mogę się do tego zabrać), telefon, który robi zdjęcia i kręci filmy (nie wiem, które guziki nacisnąć), biały płaszcz Chanel (zbyt piękny, by go nosić), pianka wodoszczelna dla pływaków (zbyt brzydka, by ją nosić)… Nawet spece, tacy jak Sarah Jessica Parker, cierpią na tą zakupową iluzję. „Jest tyle ciuchów, które chciałabym mieć – stwierdziła aktorka w jednym z wywiadów – Marzę o większej liczbie złotych mankietów, wspaniałych torebek Fendi i wszystkiego, co Nicolas Ghesquière stworzył dla Balenciagi. No i oczywiście chcę butów, butów i jeszcze więcej butów… Kolejna rzecz, której nigdy nie mam dość, to vintage, vintage, vintage… Jednak wiele z moich marzeń to rzeczy dla kobiety, którą chciałabym być, a kobieta, którą faktycznie jestem, niestety coraz rzadziej chodzi na zakupy”. Mój problem jest inny – polega na tym, że ja niestety chodzę na zakupy. A kiedy już tam jestem, wmawiam sobie, że w moim życiu znajdzie się miejsce na jeszcze jedną szkarłatną szminkę, chociaż ten kolor sprawia, że wyglądam jak transwestyta, i jeszcze nigdy nie odważyłam się wyjść tak umalowana dalej niż z łazienki do pokoju. To przez marzenia sięgamy w sklepie po inne życia niż nasze i kupujemy sobie świetlaną przyszłość, nawet jeśli nigdy nie będzie nam dane jej zaznać. Tak działa reklama: sprzedaje nam wrażenie, że mieszkamy w luksusowej willi za miastem, choć jasne jest, że w rzeczywistości utknęłyśmy w bloku z wielkiej płyty. Ale jednak, kupujemy te wiklinowe fotele, które tak pięknie prezentowałyby się na werandzie z widokiem na ogród. Wciskamy je do dużego pokoju między regałem a telewizorem i liczymy, że jakoś to będzie. Niebezpieczeństwo polega na tym, że jeśli spędzamy dużo czasu fantazjując, iż jesteśmy szczuplejsze, bystrzejsze, lepiej prowadzimy samochód i mówimy płynnie w trzech językach, to zapominamy żyć własnym życiem. Kluczem do ubierania się tak, by wyglądać szczupło, jest świadomość naszego faktycznego stanu. Dzięki niej pewne rzeczy wyprosiłam z mojego życia, ponieważ kompletnie mi nie pasują. Bluzki bez pleców, pod które nie można włożyć stanika? Hm… Bez stanika wyglądam jak strach na wróble, od którego uciekają małe dzieci. Płaszcz w kratkę? Lepiej się sprawdza jako kocyk na piknik. Urocza, dziewczęca sukienka w groszki, która byłaby świetna, gdyby nie to, że mam całkiem pokaźny biust? Won, cholerne kropki! Chodzi mi o to, że nie jesteś Sienną Miller. Nie jesteś Julią Roberts. Nie jesteś Claudią Schiffer. Jesteś sobą. Wspaniałą, boską sobą.
2. Odkryj projektantki mody.
Pewnie słysząc to, nie spadniesz z wrażenia z krzesła, ale projektantki mody zazwyczaj lepiej niż panowie znają się na kobiecej sylwetce, więc warto zwrócić na nie uwagę, jeśli chcesz wydobyć zalety swojego ciała. Większość z nich przyznaje, że tworzy pod siebie, co o tyle nie zaskakuje, że w końcu to swoje ciało muszą codziennie ubrać i to ono towarzyszy im przez cały czas w studiu projektowym. Delikatne projekty Betty Jackson pasują idealnie do kobiet, które jak ona chcą wyglądać na wyższe i smuklejsze. Donna Karan, moja idolka i kobieta doceniająca zalety wytrzymałej lycry, nie projektuje niczego, co nie pasowałoby kobietom o rozmiarze 42 lub 44. „Zajmuję się wadami kobiecego ciała” – powiedziała mi kiedyś Karan. (Spotkałyśmy się na jednym z tych ekstrawaganckich przyjęć, tak częstych w świecie mody, kiedy z jakiegoś powodu znanego wyłącznie działowi reklamy wielki hangar w centrum handlowym przerobiono na pokój rozkoszy sułtana. A może balijski pałac. W każdym razie pamiętam, że było tam dużo porozrzucanych poduszek). „Sama jestem krągła – ciągnęła, przekrzykując 24 kongijskich bębniarzy – a moje ciało nie jest idealne… Pokaż mi jednak kobietę, której ciało takie jest”. Okazało się, że Karan wszystkie ubrania testuje na sobie, aby wyeliminować rozchodzące się na piersiach koszule i wypływające nad paskiem oponki, a podobno projektuje, stojąc nago przed lustrem. „Dzielę się z kobietami moimi sekretami – powiedziała niedawno – Moje ubrania to komunikat, jak pozbyć się tego, co złe, a zaakcentować to, co dobre. Bądźmy szczere, wszystkie chcemy wyglądać na wysokie i szczupłe”. Katharine Hamnet zaczęła projektować z odmiennego powodu: ponieważ sama jest wysoka i chuda, wszystkie rękawy i nogawki sklepowych ubrań zawsze były na nią za krótkie, przez co wyglądała jak statysta z adaptacji Dickensowskiego „Olivera Twista”. Helen Storey, genialna projektantka z lat dziewięćdziesiątych, dobrze podsumowała takie sytuacje: „Są rzeczy, którym mogę ufać. Ubrania szyte przez kobiety nie starają się zaprzeczyć temu, co jest pod spodem – ubieramy prawdziwe ciała, a nie męskie marzenia” (…)
3. Znajdź odpowiednie dżinsy
Czasem mam wrażenie, że otaczają mnie tyłki idealne. Gdzie nie spojrzę, tam pojawia się kolejny: wsiada do taksówki, przycupnie na stołku barowym, biegnie pod górkę. Przez lata stałam się swego rodzaju ekspertem w dziedzinie tyłów, niczym jeden z tych robotników, którzy są w stanie ocenić damskie pośladki w skali od 0 do 10, chociaż jedną ręką rozprowadzają zaprawę murarską, a w drugiej trzymają kanapkę z jajkiem. Interesuję się dziewczęcymi pupami na tej samej zasadzie, na jakiej fascynują mnie aranżacje cudzych kuchni (jeśli są idealne) i cudze związki (jeśli takie nie są). Jest to hobby oparte na zawiści, łagodzonej jednak myślą, że przy odrobinie wysiłku i ogromie wyrzeczeń ja też mogłabym mieć tyłek, który nawet w bikini prezentuje się nienagannie. Najlepsza pupa, jaką znam, należy do mojej przyjaciółki Frei i jest niezmiennie opakowana w parę ekstradżinsów. Ekstradżinsy są spodniami właściwej marki (True Religion, Sass & Bide, Citizen of Humanity, Hudson, J Brand), podobnie jak te beznadziejne – nie są. I wiecie co? Dopiero gdy pojechałam na wakacje z Freyą i jej supertyłeczkiem, zorientowałam się, że te kształty to sprawka spodni. Bez nich pupa była raczej przeciętna, że się tak wyrażę. To strój sprawiał, że tyłek Frei był wart zawieszenia na nim oka. Tak jest, nic na świecie nie otuli i nie podkreśli twoich walorów tak skutecznie, jak idealna para dżinsów. Jak uważa twórczyni mini- spódniczki Mary Quant, są one „najlepszym pomysłem w historii”. Pozostaje tylko pytanie, jak dorwać tę nieuchwytną bestię, tę idealną parę, która wyeksponuje twoje zalety? Oto kilka podpowiedzi.
Mierz, mierz, mierz, a kiedy w końcu znajdziesz ideał, bierz, bierz, bierz…
Z reguły duże pupy wyglądają zgrabniej w spodniach o męskim kroju. Mają one krótszy stan, mniejszą odległość między krokiem a paskiem, co optycznie zmniejsza zakrywaną powierzchnię. Biodrówki działają podobnie.
Denim świetnie spłaszcza brzuszek. Tak przynajmniej twierdzi brytyjska projektantka mody Katharine Hamnett: „Krój dżinsów w pewnych miejscach wzorowany jest na gorsecie, a materiał jest wystarczająco mocny, by trzymać w ryzach twoje ciało”. Góra spodni układająca się gładko na brzuchu do wysokości tuż pod pępkiem zazwyczaj najlepiej służy sylwetce, jednak wszystko zależy od indywidualnego kształtu twojej figury. Gdy chcesz ujarzmić brzuszek, wybierz wysoki stan, który wszystko przytrzyma w objęciach wspaniałego denimu. Jeśli zachodzi taka potrzeba, włóż dłuższą górę, by zamaskować ten trik.
Wybierz dżinsy z prostymi nogawkami. Zazwyczaj spodnie damskie są szersze w udach i zwężają się pod kolanami, ale taki fason sprawia, że sylwetka wydaje się krótsza i bardziej masywna. W zamian sięgnij po proste spodnie, choć ja jestem też fanką modelu bootcut, czyli dżinsów rozszerzanych dołem. To najlepszy krój, jaki zesłano płci żeńskiej, bo niesie za sobą bezwarunkową obietnicę wydłużenia nóg i zmniejszenia pupy. Czegóż jeszcze można oczekiwać od pary spodni? Pamiętaj, żeby były dopasowane w udach i widocznie rozszerzały się od kolan aż po dół nogawki.
- Wybierz rozmiar, który jest wygodny, a nie taki, w którym masz wrażenie, że spodnie przylegają do ciebie tak mocno, jak dziecko pierwszego dnia w przedszkolu.
- Kup długie dżinsy i noś obcasy. Dodawanie sobie wzrostu jest, rzecz jasna, najłatwiejszym sposobem na wydłużenie nóg, jeśli natura nam takowych nie dała. Żeby zminimalizować efekt „na zdzirę”, zamiast szpilek załóż botki na obcasie. Dół spodni wygląda dobrze tylko z oryginalnym szwem, dlatego zapomnij o podwijaniu i kup od razu dwie pary w różnych długościach: jedną do obcasów i jedną do butów na płaskiej podeszwie.
- Unikaj dżinsów dekatyzowanych, z odbarwieniami lub szarpanych, jeśli masz wydatne uda. Nie wytykam palcami, tylko ostrzegam – fikuśne nogawki przyciągną uwagę do tych życiowych zmor.
- Kup spodnie w kolorze ciemnego granatu, bo takie są najbardziej wyrozumiałe dla sylwetki. Jasne dżinsy możesz nosić tylko wtedy, gdy masz siedemnaście lat, a twoja figura przypomina patyk.
- Cokolwiek wybierzesz, przyjrzyj się tylnym kieszeniom, które są w stanie optycznie zmniejszyć pupę, kierując wzrok obserwatora w konkretnym kierunku. Genialnym zabiegiem w Levisach 501 było dodanie szwów w kształcie litery V, co sprawia wrażenie, jakby pupa była mniejsza i bardziej kształtna. A to chyba życzenie każdej dziewczyny.
- Jeśli masz brzuszek a la David Copperfield (czyli taki, który wciąż usiłuje zniknąć), wypróbuj spodnie w stylu Tummy Tuck Jeans amerykańskiej marki Not Your Daughter’s Jeans. To model, który zawiera dużo lycry i ma wewnętrzny panel z siateczki, ładnie wysmuklający ciało. Oryginalne Tummy Tucki znajdziesz na Nydj.com albo na aukcjach internetowych.
- Gdy już zdobędziesz swoje idealne dżinsy, noś je często i z dumą. Niech będą twoim numerem jeden, a nie wyświechtaną podstawą komponowanego naprędce stroju. Wkładaj też swoją najciaśniejszą, najbardziej przylegającą parę, jeśli masz ochotę na coś słodkiego – nic tak mocno nie obrzydzi ci kolejnego kawałka ciasta.
4. Wybieraj dopasowane ciuchy, a nie maskujące namioty
Nigdy nie wkładaj luźnego swetra z nadzieją, że ukryje wszystkie twoje grzeszki, bo tak nie będzie. Potrzebujesz dobrze dopasowanych ubrań, podkreślających biust i dobranych do twojej figury. One wyszczuplą każdą sylwetkę, a ty na tym skorzystasz. Jeśli to możliwe, narusz swój tradycyjny budżet ubraniowy (tani często oznacza nędzny) i zainwestuj w mniejszą liczbę droższych, ale dobrej jakości strojów. Nie bój się przerabiać ubrań tak, by idealnie pasowały do twoich wymiarów, nawet jeśli kupiłaś je w zwykłej odzieżowej sieciówce. To niezwykłe, ale przylegające ubrania wyglądają tym lepiej, im jesteś starsza. Mają cię w nosie dopóki nie skończysz trzydziestki, ale później już się nie odczepią. To po prostu jedna z tych przyjemnych rzeczy, które przychodzą z wiekiem i na które warto czekać. A jak powie ci wiele byłych modelek, dobry krawiec zdziała dużo więcej niż niejeden chirurg plastyczny. Jeśli masz wątpliwości (i wolne środki na koncie), to radzę ci sprawić sobie coś szytego na miarę i to z uznanej firmy. Ja uwielbiam ciuchy od Antony’ego Price’a.
Człowiek, który ubierał członków zespołów Roxy Music i Duran Duran, a także Jerry Hall, księżną Dianę i niemal każdą inną celebrytkę, w pewnych kręgach znany jest jako „doktor”. Jego mocna strona, którą zawdzięcza, latom doskonalenia sztuki krawieckiej, to tworzenie iluzji. „Jestem kolesiem, który spędził 40 lat, mierząc i przyglądając się kobiecemu ciału – mówi Price – Widziałem nie tylko chude, ale wszystkie kobiety. Prawdziwe biusty i prawdziwe problemy. Kobiety, które nie mają cycków, a chciałyby je mieć, i takie, które mają, ale wolałyby mniejsze. To dla nich konstruuję stroje”. Pamiętaj, dobry krój sprawi, że materiał będzie przylegał do twojego ciała i od razu optycznie zgubisz rozmiar lub dwa. Gładka linia równa się żadnych fałdek. Zgodnie z zaleceniami „doktora”. Oczywiście, szycie na miarę kosztuje. Ale istnieją też sieci sklepów, które zrozumiały ideę projektowania i dopasowywania ubioru: zajrzyj do Topshopu, Monnari, Mexx, Promod, Taranko. Poszperaj w Internecie. Twoim zadaniem jest wybrać i założyć przylegający strój, a resztę pracy wykona sam materiał. Pozwól mu tylko mocno się do ciebie przytulić.
Fragmenty tekstu pochodzą z książki „101 rzeczy lepszych od diety” Mimi Spencer. Dla zabieganych książka dostępna także jako audiobook – czyta Anna Guzik. Książkę można zakupić na stronie www.wydawnictworodzinne.pl