Mezoterapia to jeden z tych zabiegów, które osoby decydujące się na rozpoczęcie przygody z medycyną estetyczną często wybierają na ten „pierwszy raz”. Ja co prawda mam go już z sobą (także za sprawą igły, ale nie do mezo ;)) zatem mezoterapia igłowa Neauvia Hydro Deluxe była moim kolejnym zabiegiem i… myślę, że pierwszym z serii!
Zacznijmy od tego, co dla wielu z Was może być najistotniejsze – mezoterapia to zabieg, który nie zmienia rysów twarzy. Nie jest to wypełniacz, który – jak nazwa wskazuje – wypełni zmarszczki, a preparat, którego zadaniem jest polepszenie jakości skóry. Ja przed ostrzyknięciem miałam kurze łapki i zmarszczki na czole i mam je nadal 😉 ale już jakość skóry, i to po pierwszym zabiegu, wydaje się lepsza. A tu także musimy uzbroić się w cierpliwość, bo skóra potrzebuje trochę czasu, by zacząć korzystać z dobrodziejstw wprowadzonych do niej substancji – w moim przypadku była to mezoterapia produktem Neauvia Hydro Deluxe, a więc kwas hialuronowy i hydroksyapatyt wapnia.
Co jest Neauvia Hydro Deluxe?
Neauvia Organic Hydro Deluxe zawiera 18 mg/ml czystego kwasu hialuronowego, pozyskiwanego z Bacillus subtilis. Tak wysokie stężenie pozwala uzyskać bardzo dobre rezultaty, widoczne już od pierwszego zabiegu. Preparat zawiera także 0,01% hydroksyapatytu wapnia, który dodatkowo pobudza produkcję kolagenu, poprawiając skuteczność terapii. Do osiągnięcia optymalnych rezultatów wystarcza zazwyczaj seria 4 zabiegów przeprowadzonych w odstępach 3 tygodni. Ja jestem po pierwszym i rzeczywiście już widzę różnicę – trudno to opisać, bo różnica jest niezauważalna oczami, ale, że tak powiem, czuć ją pod palcami. Moja skóra jest jakby gęstsza? Miększa? Trudno to określić jednym słowem – mam wrażenie, że jest po prostu mocniejsza, a minęły dopiero dwie doby.
Czy to boli?
Czy bolało? Nie ma co się oszukiwać – gdy lekarz wbija Ci igłę w twarz kilkadziesiąt razy, poczujesz to. Czy bardzo? Na pewno znaczenie ma odpowiednie znieczulenie – moja twarz została posmarowana takim naprawdę mocnym. Zaskoczenie? Myślałam, że ukłucia pod oczami będą boleć najbardziej, bo tam jest skóra najcieńsza, a tymczasem ten rejon znieczula się najłatwiej. Nie czułam totalnie nic. Za to gdzieniegdzie na policzkach zabolało, a właściwie zaszczypało całkiem mocno. Ale trwało to ułamek sekundy – gdy Pani doktor wyjmowała igłę, od razu ból znikał. No ale nie ma się co dziwić – zastrzyk boli, przecięcie palca kartką boli, nawet ugryzienie owada może zakłuć, więc kilkanaście/kilkadziesiąt iniekcji w twarz także jest odczuwalne. Ale ja osobiście po przemyśleniu nie nazwałałbym tego bólem, a dyskomfortem. A którym zapomina się od razu po zakończeniu zabiegu 😉
Czy można pokazać się na mieście?
Jak wyglądałam? Czy mogłam „wyjść do ludzi”? Jak widzicie na filmie bezpośrednio po zabiegu byłam lekko w kropki i lekko spuchnięta. Wszystko zniknęło jednak nim zdążyłam wrócić do redakcji. Mąż w ogóle się nie zorientował, że mu żonę ktoś pokłuł 😉 Na dowód macie totalnie #nonfilter moje zdjęcia. Ale ale… pamiętajcie – próg bólu i gojenie to sprawa indywidualna, a jak igła trafi w naczynko krwionośne (lekarz nie ma rentgena w oczach przecież), to może i zrobić się siniak, dlatego dajcie sobie 3 dni na dojście do siebie i profilaktycznie nie planujcie randek życia przez 72 godziny od zabiegu 😉 Idealnie zrobić mezoterapię w piątek, bo nawet jak jakiś skutek uboczny niechciany by się pojawił, przez weekend zniknie.
Zatem: czy było warto?
Tak. Ja mówię mezoterapii wielkie tak i na pewno nie poprzestanę na jednym zabiegu, bo po trzydziestce i przy mojej skórze, same kosmetyki nie zdziałają tyle, co dobrze wybrany zabieg wykonany rękami takiego specjalisty, jak dr Aldona Stachura z Kliniki La Perla.
#pieknobezobaw
Partnerem programu jest:
www.klinikalaperla.pl